W nowym roku stoimy w rozkroku.

Tyle nie pisałam, bo zawierucha dziejowa z jednej strony i brak tematów do zabawnych dykteryjek z drugiej, no jak to z prawie rocznym dzieciem, zapieprz i marazm jednocześnie.

Niech no ja przejrzę blabloga i sprawdzę, co sie u mnie działo przez te prawie dwa miesiące.

Po pierwsze – byłam na resecie! Kilka dni w Wawie na tradycyjnym zimowym zanerdzeniu. V. w tym czasie opiekował się dzieciem i bardzo sobie chwalił, co dobrze wróży na przyszłość, gdyż ja czasami muszę w siną dal, inaczej się uduszam. Albo innych.

Potem Bąbelski nauczył się klaskać. Mądre książki coraz natarczywiej sugerowały, że już powinien i trochę się martwiłam, ale najwyraźniej dopiero w grudniu coś mu się odkleiło i posiadł ten nowy skill w zasadzie w jedno popołudnie (od kilku misclapów po całkiem profesjonalne klakierstwo).

Udało nam się również odstawić go od mleka w nocy (wczesniej pił w nocy koszmarne ilości, głównie podawaliśmy mu je dlatego, żeby przepchał gluta-dusiołka. A tu nagle zgraliśmy się tak, że on pozwolił na pijanie wody, my skrzętnie skorzystaliśmy. Potem tej wody pił mniej i mniej, znaczy się kanaliki wew nosie się wreszcie powiększyły na tyle, że glut mógł sam spływać. Rekordowo Bąbel spał 6 godzin jednym ciągiem. A tak normalnie to najczęściej kwękoli, się go bierze do łóżka lub nie i bez długich koszmarnych krzyków dochodzimy do poranka (poza kilkoma nocami, gdy miał jakieś koszmary i nie dało się go uspokoić ani wybudzić przez pół godziny). Jest więc progres jak nic!

Bąbel kocha teletubisie (mam jeden film tylko, więc chyba będę musiała się zakręcić za innymi), a także serię Baby Einstein, która jest celowana w niemowlęta, jest dużo obrazków, wolnego wymawiania słów, a nawet odcinek z miganiem dzieciowym, co w sumie lubimy najbardziej. Ponieważ Bąbel zaczął trochę mówić, w sensie mówi od dawna, ale ostatnio powtarza z niezerowym zrozumieniem że „hej” i że „tak” i że „nie” to nie sądzę, żeby miganie było nam niezbędne, ale uważam, że fajnie jest się tego uczyć i a nuż pewnego dnia mi dzieciuch zamiga?

W tłumach przedkrismasowych doceniłam po raz kolejny idee motania dziecków, Bąbelski w mejtaju na moich plecach podbijał serca tłumów w shopping centre, a ja nie musiałam lawirowaćz wózkiem między objuczonymi konsumentami.

Z nowości technologicznych Bąbel ma nowy monitor video (w sensie nianię elektroniczną (jezu co za nazwa, mi się tylko z Rosie z Jetsonów kojarzy)). Jest to duże alleluja gdyż do teraz na kwękanie Bąbla i wycie (bo prawie każde kwękanie kończyło się wyciem z zatkanym nosem) biegaliśmy po skrzypiących schodach i skrzypiącej podłodze do niego, co go skutecznie i końcowo obudzało i przestraszało. Teraz sobie go podglądamy i możemy oceniać sytuację bez robienia hałasu.

Na bieżąco spieszę też donieść, iż wyłazi górna jedynka, co najmniej jedna, więc jest fun i marudztwo. Oraz Bąbel chodzi, pierwsze pewne kroki wykonał ponoć 4go stycznia, ja zanotowałam kilka mniej zdeterminowanych już w grudniu.

A za dwa tygodnie nasz syn będzie obchodził pierwszą rocznicę swoich urodzin. ALEJAKTO!

1ico

1icp

1iOf

1hHA

1hvL

1gJH